UWAGA!!!

Uwaga!!! Blog zawiera treści "fantastyczne" typu: anioły, duchy itd. Piszę to, ponieważ nie wszyscy chcą czytać takie opowiadania.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Rozdział 4


Obudziłam się we własnym łóżku. Nie wiedziałam, jak się tam znalazłam. Powoli zaczęłam przecierać oczy. Chciałam wstać, ale zorientowałam się, że coś przygniata mi nogi. Spojrzałam w dół, to co ujrzałam było dość osobliwe. Niall leżał przytulony do moich nóg, a Tom leżał na podłodze obok łóżka i trzymał mnie za rękę. Nie chciałam ich obudzić, więc powoli i ostrożnie zaczęłam się wyswobadzać z uścisku moje kończyny(co uwierzcie mi, było trudne). Jakimś cudem udało mi się to, nie budząc żadnego z nich. Na paluszkach poszłam do szafy. Wszystkie ubrania były równo poukładane. Wzięłam moją ulubioną przydużą, czerwoną koszulkę z nadrukiem i szare, luźne dresowe spodnie. Poszłam do łazienki i zamknęłam się na klucz. O dziwo moja kosmetyczka stała w tym samym miejscu co zawsze. Gdy spojrzałam w lustro omal nie krzyknęłam, bowiem ujrzałam tam nie tylko swoje odbicie. Za mną na brzegu wanny siedział nie kto inny jak Chimmanuell. Bez słowa usiadłam koło niego i spojrzałam wyczekująco.
- Przepraszam nie chciałem cię przestraszyć. – odezwał się po chwili.
- Nie szkodzi, po prostu myślałam, że mam jakieś zaburzenia psychiczne i wymyśliłam sobie anioła. Jak widać myliłam się – powiedziałam spokojnie, chcąc rozluźnić mojego towarzysza. Jednak on puścił mimo uszu moją uwagę.
- Elizabeth… - zaczął – a może powinienem mówić Eli? – zapytał z uśmiechem. No nie powiem facet mnie zna, chociaż to nic dziwnego, jest moim aniołem.
- Tak, lepiej będzie Eli albo po prostu El – odpowiedziałam również z uśmiechem. – Tak w ogóle to czemu ja żyję? – spytałam go, pomijając fakt że wcześniej zaczął coś mówić.
- Bo…Emm…no… - zaczął chyba nie mogąc dobrać właściwych słów.
- Słucham?
- Hymmm… to naprawdę bardzo delikatna sprawa, jeśli coś pójdzie nie tak mogę przestać być aniołem – powiedział, ale nie ze smutkiem tylko z niepewnością.
-Dlaczego? – nic nie rozumiałam.
-Pozwolono mi cię ocalić, ale teraz ponoszę pełną odpowiedzialność za twoje czyny. – powiedział spokojnie – nie wolno ci nigdy ujawnić tego, że istnieję, ani innych rzeczy ze mną związanych.
- A co jakbym się wygadała? – spytałam niepewnie.
-Wtedy – tu zawiesił głos i spojrzał mi prosto w oczy – wtedy będę zmuszony zabrać cię z powrotem na górę, chyba. – zrozumiałam aluzję.
- Wiesz mam parę pytań do ciebie.
- Domyślam się. Odpowiem na wszystkie, ale nie od razu.
- Czyli będzie więcej spotkań takich jak te?
- Tak, teraz tak łatwo się mnie nie pozbędziesz – powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem. Czyli nie jest on sztywny tak jak myślałam, jak na razie jest całkiem wyluzowany. Myślę, że będziemy mogli się jakoś dogadać.
- Byłeś kiedyś człowiekiem? No wiesz zwykłym śmiertelnikiem – pewnie dziwnie to zabrzmiało, ale nie wiedziałam, jak niby miałabym inaczej zadać to pytanie.
- Tak właściwie nie tak dawno biorąc pod uwagę to, że teraz jestem nieśmiertelny. Jesteś pierwszą osobą, którą dostałem podwoją swoją opiekę. – odpowiedział z poważnym wyrazem twarzy, chyba poruszyłam drażliwy temat.
- Wiem, że to nie moja sprawa i możesz nie chcieć odpowiedzieć na to pytanie – zawiesiłam głos i spojrzałam na jego twarz, która nie wyrażała żadnych emocji.
-Chcesz wiedzieć jak zginąłem?  - spytał zanim zdążyłam zadać pytanie, przytaknęłam.
-Miałem wtedy siedemnaście lat, tyle co ty teraz. Było to w grudniu. Szedłem z moją młodszą siostrą do domu. Przechodziliśmy przez ulicę, gdy zza zakrętu wyjechał samochód. Pędził dokładnie w naszym kierunku. Kierowca stracił panowanie nad pojazdem i nie mógł zahamować. Miałem tylko ułamki sekund żeby zareagować. Bez zastanowienia popchnąłem siostrę na drugi koniec ulicy, ale sam niemiałem czasu żeby uciec. Widziałem przerażoną twarz Amy, patrzyła na mnie z bezradnością.  Samochód z całym impetem uderzył we mnie. Usłyszałem krzyk mojej siostry, W zasadzie na początku nic nie czułem, ale z czasem, zaczął mnie ogarniać okropny ból. Leżałem na zimnej jezdni. Ludzie, którzy widzieli cały wypadek wezwali karetkę. Kiedy ratownicy przyjechali, zdążyłem pogodzić się z myślą, że umrę. Ale nie czułem smutku czy przerażenia, byłem radosny i zadowolony, bo zdołałem ocalić moją młodszą siostrzyczkę. Miała ona wtedy dwanaście lat. Wiedziałem, że nie zginąłem na darmo. Niestety nie zdążyłem już ujrzeć moich rodziców. Gdybym znalazł się jeszcze raz w tej samej sytuacji, bez zastanowienia zrobiłbym to samo. Nie żałuję swojej decyzji. – kiedy skończył opowiadać swoją historię, musiałam otrzeć samotną łzę, która spłynęła mi po policzku.  Czułam podziw dla Chimmiego, oddał życie za osobę, którą kochał.
- Przepraszam – powiedziałam cicho.
- Nic się nie stało – powiedział i ku mojemu zaskoczeniu objął mnie ramieniem.
- Powinienem już iść – odezwał się pochwali – pamiętaj Eli wiele rzeczy się zmieniło, ale spróbuj to zrozumieć i zaakceptować.
- Ale co? – Zapytałam, ale on już zniknął. Byłam trochę wstrząśnięta tym spotkaniem. Zaczęłam się ubierać. Moją głowę zaprzątały myśli typu: czy on mnie teraz widzi? Może wie co myślę? Gdy skończyłam poranną toaletę zeszłam na dół. Bardzo zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam czwórkę śpiących chłopaków na kanapie w salonie. Może to nowi przyjaciele Niall’a lub Tom’a? Powoli i bezszelestnie poszłam do kuchni. Zaczęłam przygotowywać śniadanie. Z salonu zaczęły dochodzić do mnie dziwne dźwięki i po chwili w drzwiach kuchni stanął mulat. Patrzył na mnie z zaciekawieniem i śledził każdy mój ruch.
- Elizabeth? – spytał niepewnie.
- Tak, jednak wolę Eli – uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Jesteś dokładnie taka, jaką opisywał cię Niall – odezwał się po chwili mulat.
- Wiec jesteś przyjacielem żarłoka? – spytałam.
- ymm… tak – nie spodobało mi się wahanie  w jego głosie.
- Eli!!! Elizabeth!!! – ktoś się okropnie darł, rozpoznałam głos Niall’a.
- O wilku mowa – powiedziałam, nowopoznany chłopak uśmiechnął się. Blondyn wbiegł do kuchni.
- Tu jesteś! – ucieszył się Horan. – szukałem cię.
- Słyszałam –powiedziałam parskając śmiechem.
- Czy ktoś się tutaj śmieje z Niall’a Horan’a?- spytał głośno.
- Nie któżby śmiał – odpowiedziałam mu równie głośno, po czym oboje się roześmieliśmy. Mulat zdążył się już ulotnić.
- Kto to był? – spytałam się przyjaciela.
- No wiesz El wiele się zmieniło podczas ymm… twojej nieobecności. – zaczął.
- Niall, przecież wiesz, że nie lubię jak owijasz w bawełnę. – przerwałam mu.
- No dobra, zaraz po twoim wypadku zgłosiłem się na casting do X- Factor. Wiedziałem, że zawsze chciałeś, żebym to zrobił. Ku mojemu zaskoczeniu przeszedłem dalej. Jednak w późniejszym etapie jurorzy powiedzieli, że możemy brać nadal udział w programie, jeśli stworzymy zespół. Oczywiście wszyscy się zgodzili, zajęliśmy trzecie miejsce. – powiedział powoli.  Zaniemówiłam.
- Gratuluję, zawsze mówiłam, że ci się uda. – przytuliłam mojego małego Irlandczyka. – to jak przedstawisz mnie reszcie zespołu?

***
Hej, przepraszam, że tak długo nie dodawałam nowego rozdziału=[ W ramach rekompensaty ten jest dłuższy. Mam nadzieję, że wam się spodoba.

Do zobaczenia "pod" następnym rozdziałem!!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz