W chwili w której
udzielał mi odpowiedzi straciłam przytomność.
Otworzyłam oczy, byłam w szpitalu. Jakim cudem? Nie wiem.
Przecież Chimmi mówił, że nie ma dla mnie nadziei. Dopiero po chwili zobaczyłam
zamieszanie wokół mnie. Sześć par oczu z niedowierzaniem patrzyło na mnie, jakbym
co najmniej była kosmitą. Uśmiechnęłam się niepewnie, a oni jeszcze bardziej
wytrzeszczyli oczy.
- Jak to możliwe? – zapytał się jeden z lekarzy bardziej do
siebie, niż do pozostałych. Chciałam wstać, ale zorientowałam się, że jestem
podłączona do całej masy najróżniejszych urządzeń, których zastosowania nie
znałam. Wtedy w mojej głowie rozległ się głos.
- Nie mów im, że byłaś w niebie, jak będziesz sama to
porozmawiamy. – to był Chimmi. Okej, jakiś facet, a właściwie mój anioł, odzywa
się w moich myślach. To chyba dziwne, no ale cóż jak mus to mus. Ale jeżeli on
myślał, że będę rozpowiadać na prawo i lewo, gdzie byłam to się grubo mylił.
Nie chciałam, żeby uznali mnie za chorą umysłowo. Jestem ciekawa spotkania z
nim, ale najpierw muszę się stąd wydostać.
- Czy mógłby mnie ktoś od tego odpiąć? – spytałam.
- Jak się czujesz? – Pielęgniarka zignorowała moje pytanie.
- Świetnie – odpowiedziałam, a na dowód tego usiadłam na
łóżku, bo tylko na tyle pozwalały mi te wszystkie rurki.
- Doktorze co teraz? – tym razem zwróciła się do wysokiego
mężczyzny. Nie odpowiedział, tylko zaczął delikatnie dotykać mojej głowy.
Patrzyłam na niego w milczeniu, zresztą ja wszyscy inni w sali. Po paru
minutach oderwał swoje długie palce od mojej głowy. Przez chwilę patrzył się na
mnie, po czym zdjął z szyi stetoskop i przyłożył mi go do pleców. Gdy skończył,
spojrzał na mnie i zaczął mamrotać coś o jakimś cudzie.
- Wygląda na to, że jest pani zdrowa i niedługo będziemy
mogli odłączyć panią od tych wszystkich urządzeń. – Ucieszyłam się na myśl
wyjścia z tego smutnego budynku, który
kojarzy mi się tylko ze śmiercią i bólem.
- Kiedy będę mogła zobaczyć się z rodziną? – spytałam. Jedna
z pielęgniarek wyszła na korytarz, po chwili wróciła, a za nią podążał mój
kochany braciszek z ponurą miną
- Tom nie cieszysz, że wróciłam do świata żywych? –
wiedziałam, że go zaskoczę. Wyraz jego twarzy był po prostu bezcenny. W
rekordowym czasie znalazł się koło mojego łóżka. Już po chwili tuliliśmy się i
płakaliśmy jak dwójka małych dzieci.
- Myślałem, że już cię nie zobaczę – powiedział po chwili, a
łzy cały czas spływały po jego policzkach.
- Przecież nie zostawiłabym cię – szepnęłam do niego czule.
On przytulił mnie mocniej, jakby bał się, że znowu go opuszczę. Nie dane nam
było nacieszyć się sobą, bo pielęgniarka oznajmiła, że muszę jechać na badania.
Gdy odchodziłyśmy ( bo nie dałam się wsadzić na wózek inwalidki) braciszek
uważnie śledził każdy mój ruch wzrokiem, a w jego oczach malował się niepokój.
Nie będę wam opisywać tego co działo się za drzwiami gabinetu lekarskiego. Nie
działo się tam nic nadzwyczajnego mierzyli mi ciśnienie, pobrali krew STOP nie
miałam przecież tego opisywać. Tak więc, po tych wszystkich nudnych czynnościach,
wróciłam do równie nudnej sali. Jednak tam czekała mnie niespodzianka.
***
Trochę krótki, ale musi wam wystarczyć.=] Mam nadzieję, że w końcu ktoś skomentuje, bo nie mam zielonego pojęcia, czy ktoś to w ogóle czyta i czy mu się podoba. Oczywiście zachęcam też do odwiedzenia drugiego bloga!
Fajny rozdział, czekam na NN ;p
OdpowiedzUsuńhttp://and-little-things-1d.blogspot.com/
Zapraszam do czytania blogów: http://www.my-true-story-of-one-direction.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhttp://llove-story10onedirection.blogspot.com/
Piękny ten rozdział <333
OdpowiedzUsuńKońcówka spowodobała, że miała łzy w oczach :D
Bardzo się ciesze, że żyje ;*
Czekam na nn i zapraszam do sb na:
http://milosc-niejedno-ma-imie.blogspot.com/
Cieszę się, że podoba ci się moje opowiadanie i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś wpadniesz =]
Usuń